.

Image Map

Zuziulowa Historia - jak to się zaczęło

Zuzia urodziła się w Wilton Maternity Hospital (Cork, Irlandia) 20 lipca 2010 roku w 35 tygodniu i warzyła 2.73. W czasie ciąży nic nie wskazywało na jakiekolwiek kąpilikację - a jednak. Gdy tylko dostałam Zuzię do rąk okazało się, że ma Zespół Downa. Po kilku godzinach lekarze przekazali nam informację na temat 2 dziurek w Zuzinowym serduszku, które da się zoperować gdy Zuzi będzie około 5 kilogramów. Pierwsze 6 dni swojego życia spędziła w inkubatorze podłączona do urządzeń z sondą w brzuszku.



 Po 23 dniach zabrali małą do Our Lady's Children's Hospital w Crumlin-Dublin. Kardiolog Colin McMahon, powiedział nam,że jej wady są na tyle poważne, że niestety lekarze z Dublina nie podejmą się operacji. Oznajmili, że nie wiadomo ile Zuzi zostało dni, tygodni, miesięcy. Może tydzień, może dwa, może miesiąc, zawsze kończąc na pół roku. I tak zaczęła się nasza "przygoda". Zuzia od 19 listopada nie potrzebuje już sondy, sama je, sama pije, uśmiecha się, wodzi wzrokiem, reaguje na dźwięk i światło, dzielnie stawia czoła wszystkim przeciwnością. Pokazuje, że chce żyć. Jest bardzo silna mała iskierką, której nie chcemy pozwolić zgasnąć.



Na wszystkie możliwe sposoby próbowałam znaleźć pomoc. Udało nam się skontaktować z bostońskim lekarzem Pedro Del Nido który stwierdził, że sprawa rzeczywiście jest ciężka, ale myśli, że jest w stanie to naprawić. Podobno Zuzia ma wystarczająco dużo tkanki na naprawę 2 wad z którymi będzie mogła już żyć. Zuzia ma m.in. hipoplazje lewej komory serca, przerwany (zwężony) łuk aorty typu B (dodatkowo kontynuacje IAA), kompletnie dominujący kanał przedsionkowo-komorowy prawej komory, poważne pod-zastawkowe zwężenie aorty, membrana lewego przedsionka, wysoki start z głównego pnia płucnego lewa tętnicą płucną, niedomykalność zastawki AV, dwukomorowe skurczowe i rozkurczowe zaburzenie czynności. Operacja była bardzo kosztowna i nie udało nam się uzbierać tak dużych pieniędzy. Więc cały czas szukałam.

Wielu lekarzy w Polsce, Niemczech, albo mówili, że niestety nie mogą mi pomóc, albo odsyłali mnie od jednego do drugiego.  Dzięki Bogu udało nam się spotkać z cud kobietą panią prof Moll - to dzięki niej w końcu możemy żyć normalniej. Pokrótce spędziliśmy prawie cały miesiąc w Instytucie Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi. Był to ciężki czas, ale wszystko skończyło się całkiem dobrze. Możecie o tym przeczytać TU.

Skończyło się szukanie cudotwórcy, który podjął by się tak trudnej operacji - szczególnie, że u Zuzi występuje nadciśnienie płucne utrwalone. Zostaliśmy poinformowani, że nasze szczęście może być z nami bardzo długo, a może być też krótko. Sami lekarze są w szoku, że taka mała istotka z taką wadą ma się świetnie!

Postaram się to co jakiś czas aktualizować.