.

Image Map

poniedziałek, 19 września 2011

Zuza podróżniczka...

Oczywiście w Zuziowym pobycie nie może zabraknąć odwiedzin i zwiedzania. Przecież musi poznać coś innego niż szpitalne ściany....
W tamtym tygodniu odwiedziliśmy Ciocie Agę, ciocię Basię i wujka Marka :) Aga była po mini operacji bidulka:* mimo podbitych oczu i maski rycerskiej wyglądała bardzo dobrze:) Dać jej trochę bólu i promienieje :) No tak zapomniałabym dodać, że kiedyś przebywałam u nich prawie non stop.  Zuza podziwiała piękne widoki z 13tego piętra na katowickim osiedlu.



Następnego dnia byłyśmy z mamą w Siemianowicach. Pobuszować po sklepach "spożywczych":D. W jednym ze sklepów spotkaliśmy moją sąsiadkę której nie widziałam od lat...(Madziu 3maj się tam:* ) Była tak piękna pogoda, że nie chciało się wracać do domu...


Po powrocie do domu Zuza została w swoim małym "raju". Namiętnie ćwiczy sama ze sobą i całkiem ładnie jej to wychodzi. W domu panowała nerwowa atmosfera, wyjeżdżaliśmy bowiem do Babci Wandzi. Wiadomo jak to przed wyjazdem - szał ciał i pakowanie... ja to mam sklerozę... Zuzia przeszła małą metamorfozę u Cioci Kariny w jej salonie . Pięknie wygląda prawda?:>



Babcia Tenia nie mogła być gorsza od wnusi i sama poszła do fryzjera. W między czasie ja zajmowałam się Zuchą, wpadłam na genialny pomysł żeby dać małej jednorazowy kubeczek. Haha... nie mogłyśmy z niej... tak łapczywie łapała kubek, że nie macie pojęcia... po powrocie do domu pokazaliśmy dziadkowi Jurkowi czego Zucha się znowu naumiała... 








No to komu w drogę temu czas... wyjechaliśmy wieczorem....u prababci byliśmy przed 2 w nocy. Dzięki wszystkim tam u góry mała przespała praktycznie całą drogę. Śpiąca Królewieńka:*


W niedzielę (18.09) poszłyśmy w babskim gronie na spacerek. Po moim ulubionym...Ogromnym jeziorze  Klukom, które nie raz przeszłam w koło.Każde wakacje jakie pamiętam spędzałam właśnie u Babci Wandzi. Piękne czasy, piękne wspomnienia..Chciałam pokazać Zuzi gdzie mama co roku moczyła swoja dupkę.... i oto co z tego wyszło....






Po spacerku musiałam odwiedzić moją Halinkę(babcia Ela)! Babcia Ela wykupiła mi Zuzę za piątaka (podobno dzięki temu Zuzia ma być z nami na 100lat ) ! :) ale co ja będę opowiadać. Kochamy Elę mocno, tak mocno że mocniej się nie da... no i oczywiście dziękujemy za wszytko. O tej kobietce mogę opowiadać każdemu i zawsze będę o niej mówić! Ela jest dla mnie jak druga mama! (Halinko wiesz o tym prawda??:)) Tęsknie za wami strasznie choć mam nadzieję, że uda mi się Was wszystkich szybciutko zobaczyć...



Zuza dostała pysznego kokakolowego lizaka.. jak widać na załączonym obrazku bardzo jej smakował... i gdy jej go zabrałam od razu wyciągnęła rękę... Łakomczuszek mały....
Oj ... spotkanie z Halinką dało mi dużo do myślenia...ale też pomogło pozbyć się głupich myśli...Jak to dobrze, że jesteś! Ale wszystko co piękne szybko się kończy...czas gonił...

Pojechaliśmy do mojej kuzynki do jej nowego domu.. muszę przyznać, że urządzili go naprawdę ładnie :). Zuzula poznała kolejną część rodzinki Wujka Staszka i Ciocię Krysię, Wujka Piotrka i Ciocię Julitę, kuzynostwo Oskara i Martynkę. Coraz więcej nowych twarzyczek poznaje nasza Pierdziuszka...



Tak jak wcześniej napisałam to co dobre szybko się kończy... koniec weekendowych przyjemności ... pożegnanie i fruu do Łodzi.


Dojechaliśmy do Łodzi koło 15 a wizytę mieliśmy na 16:15. Przyszła nasza kolej zrobili Zuzi EKG i kazali czekać w kolejce - na szczęście nie trwało to długo. Przyjęła nas pani profesor doktor habilitowany nauk medycznych Jadwiga Moll - pierwsze wrażenie jak najbardziej sympatyczne! Okazało się, że ona też nie rozumie dlaczego nikt nie podjął się zrobienia z Zuza czegokolwiek. Obiecała skonsultować się ze swoim mężem i zobaczymy co z tego wyniknie. Musimy zrobić 2 badania i wysłać jej wyniki... bez cewnikowania się nie obejdzie, może u prof. Molla będzie się to dało zrobić ( wiadomo kolejki długie i pierwszeństwo dzieciątka z NFZ ). Gdy Zunia będzie miała zbyt wysokie ciśnienie w płucach nic już nie będą mogli zrobić, i pewnego dnia sinica zacznie się ujawniać.
Wizyta się skończyła... jak już wspomniałam bardzo sympatyczna kobietka z prof.Moll. Potrafiła porozmawiać jak z człowiekiem, pomóc w przetłumaczeniu wad Zuzi itd. A aa i też bardzo ważne miała miła panią sekretarkę która z faksowała nam to co było potrzebne...(w warszawie o jakiejkolwiek pomocy mogłabym zapomnieć ze strony sekretarek..;/ )
Zuzia tradycyjnie zwiedziła pół Polski....



Polskę przywitaliśy na lotnisku w Gdańsku, pojechaliśmy do dziadków do Małego Czystego. Z Czystego odebrały nas Kępinkowe dziadki i pojechaliśmy do Michałkowic...Odwiedziliśmy babcię Wandzię w Choszcznie, panią Profesor w Łodzi i wróćiliśmy na stare śmieci... To się Zuza najeździła, nazwiedzała, popoznawała...Kiedyś jej przypomnę tę wycieczki....