.

Image Map

sobota, 3 marca 2012

Polandia enty raz..:)

Długo nas nie było sama nie wiem dlaczego czas by się znalazł, ale chyba weny brakowało. :D Staram się nadrobić co nie co.

Nie żeby Zuza była narcyzem, ale lubi wręcz uwielbia lusterka. Wystarczy dać jej do ręki lub położyć tak żeby się widziała i już uśmiech na twarzy. Ogólnie chyba potrzebuje mieć drugiego brzdąca co by miała porównanie, a nie tylko swoje odbicie... Trzeba o tym pomyśleć...:)



Zuzia w moje 24 ( o już?! ) urodziny dała mi najwspanialszy prezent jaki mogłam sobie wymarzyć. Widziałam już nie raz jak w kojcu próbuje łapać równowagę. Zuza siedziała.. w sumie podpierała się rączkami. Z czasem unosiła jedna i starała się utrzymać na drugiej. Zazwyczaj trwało to kilka sekund i padała na plecki lub na bok. Tym razem było inaczej. Mimo iż w rozkroku na 90 stopni albo i więcej, na wyprostowanych nogach Zuza usiadła. Usiadła sztywno i nie trwało to już kilku sekund tylko kilka minut. Tego dnia obserwowałam co ta mała Pierdzioła jeszcze wymyśli i jak ona to właściwie robi.. Tak więc na urodziny podarowała mi swój i mój uśmiech od ucha do ucha... Zuzieńko kochana dziękuje:* 
Nawet tata nie mógł się napatrzeć i napodziwiać jak to jest możliwe i jakie to piękne patrzeć jak Twoje dziecko samo siada mimo, że miała być z nami tylko 6 miesięcy, a tu takie niespodzianki. Oby było ich więcej!! Tych dobrych oczywiście.


Umiejętność siadania wykorzystuje już wszędzie na podłodze, w kojcu, na łóżku i nawet w utrudnianych warunkach podczas kąpieli. Mała cwaniara z niej, ale to bardzo dobrze, musi sama wykombinować co i jak. Najlepiej czujemy się kiedy Zuza zamienia sie w ksero i stara się nas naśladować, gdy pokazujemy jej jak coś zrobić jej mina jest po prostu bezcenna!




   
                                           



Teraz wieści z Polandii...:D


25 marca przyleciałyśmy po raz kolejny do Polski. Myślałam, że obejdzie się bez pośpiechu - niestety. Wariackie papiery chyba są w pisane w nasze życie i nic na to nie poradzimy.
Odwiedziłyśmy w sumie to wprosiłyśmy sie na poranną kawkę do Dari i Mateusza. Tam dołaczyła do nas Betina ze swoją pociechą Alutką. Zuza w końcu miała okazje poznać Bobrową córeczkę i kolejną koleżankę córkę wyżej wymienionych :D Hanię. Ja już nie pamiętam kiedy Ziuta była taka jak Hania. Drobny skarbuś, jak tu nie kochać tak bezbronnych i niewinnych istotek.
We wtorek pierwsza rehabilitacja od nie wiem kiedy i o dziwo Ziuta zniosła ją przepięknie :)
W środę pogoda zrobiła nam niespodziewajkę i na niebie pokazało się słoneczko. Powędrowałyśmy z Ziutą do naszego michałkowickiego parku.






Udało mi się tylko dowieść moją damę do końca parku i musiałyśmy wracać - awaria przedniego kółka. Dobrze, że pod domem mamy sklep rowerowy w którym raz dwa zostałyśmy uratowane. Niestety spacerek się skończył, musiałyśmy wracać do domu i czekać na rehabilitanta. Po spotkaniu z Terrorystą spotkałyśmy się z ciocią Kasiastą i Dodusiem. Poszłyśmy na grób jej wielkiej miłości. Dzień wcześniej kończył by 29  albo 28 lat nigdy nie wiem jak to się pisze :D. Wspominając te czasy aż mi się gęba uśmiechnęła.

Środa jak mało kiedy była dniem w których miło wspominałam swoje szczeniackie wybryki. Nawet na spacerku z Ziutką odwiedziłam stare miejsce. W sumie nie wiem po co, może z ciekawości czy matka natura sobie z tym poradziła. Niestety nie nadal widnieją te inicjały :D Wybryk młodzieńczych lat - mimo upływu nie wiem ilu może 10 lat  nadal bardzo miło wspominam dzieciństwo.


Czwartek po rehabilitacji udało mi się kupić piłkę i mate do ćwiczeń. Wcześniej Ziuta ćwiczyła na pościeli co wiadomo nie jest świetnym rozwiązaniem, a piłka którą tu mamy była już za mała.
No i piątek. Na ten dzień umówiłam się z Ewą. Odwiedziła nas w raz z gościem ( Arturem ) - nie powiem ucieszył mnie ich widok. Nie mieliśmy ze sobą w sumie większego kontaktu po skończeniu gimnazjum czego żałuję, ale mam nadzieje, że to nic straconego. Oczywiście miło się opowiadało, gadało itd ale Eła leciała do pracy, Arczi nie wiem gdzie, a ja z Ziutką jeszcze umówiłam się  z Kimcią. Bidula musiała na nas troszkę poczekać, ale wybaczyła nam!:D Spacer z Kasią to sama przyjemność kilka rundek po parku w niezbyt upalny dzień  poprawiło samopoczucie - tego nam było trzeba...



A dziś ( tj. sobota  3 marca) pojechałyśmy do Gały Gałczyńskiej ;) pod takim pseudonimem w czasach liceum funkcjonowała Gosia. Razem z Kubą spodziewają się na dniach nowego lokatora. Mama Gosia będzie mieć synka Miłosza... którego mam nadzieje poznamy już niebawem. Dodatkowo w ich domu jest kotek. Mały, czarny kotek, którego Zuzia się nie bała choć myślałam, że spanikuje :) Gosiu mało bolesnego rozwiązania życzymy z Zuzią :) i oby Miłosz dawał wam tyle szczęścia ile nam daje Zuzia :)