.

Image Map

piątek, 5 lipca 2013

Rumley's Open Farm - czyli kolejny zwierzakowy trip...+ kilka innych gratisów, bo już tego się troszkę nazbierało :)

Dziś dzień zaczął się wcześnie, ale za to jak intensywnie. Nigdy, ale to nigdy nie spodziewałabym się, że w Irlandii powiem " potrzebuję trochę cienia". Był piękny słoneczny dzień - choć wcale się nie zapowiadało po wyjściu  z domu- dlatego wybraliśmy się z ciotka K. na wycieczkę za miasto do Rumley's Farm. Przecudownie to mało powiedziane, było tak fajnie, że się nie chciało wracać. Spędziliśmy tam dobrych 6 godzin.

Farma nieco mniejsza niż ta którą odwiedziliśmy ostatnio, ale też miała swój urok. Kilka nowych zwierzątek udało nam się zobaczyć, bo przez ten upał Zuzi była baaardzo śpiąca, ale za bardzo podekscytowana by zasnąć. Papuga na wejściu zrobiła na mnie duże wrażenie, kilka innych ptasich przyjaciół również. Były pieski, króliki, zające, sowy, szynszyle, fretki itd.





Zuza nawet próbowała nakarmić kozę. Marnie to szło bo koza była bardzo łapczywa, a Zuzolowi trawa wypadała z rąk. Lekko się przestraszyła kiedy koza chwyciła ją za palucha, za to  Bruno był w siódmym niebie karmiąc zwierzątka.




Mini golf to dla Zuzi było nowe fakturowe doznanie. "sztuczna" trawka dobrze działała na Zuziulowe stópki. Nawet znowu udało się kilka kroków zrobić :)





Przejechałyśmy się nawet na wozie :d Prowadził go pan, który co jakiś czas robił przystanki i opowiadał ciekawostki na temat zwierząt. Dodatkowo je karmił :)




Za siatką znalazłyśmy małego króliczka, który wydostał się ze swojej zagrody Zuzi była bardziej zajęta trzymaniem siatki niż króliczkiem choć od czasu do czasu spoglądała co on robi.




I dorosłym trochę fanu się należało. Uwielbiam te rowerki:) Zuza też miała ubaw więc czemu by nie jeździć.





Ciotka wynalazła ukryty parking dla traktorów gdzie była owca która wcale się nie bała. Dawała się pogłaskać, zaczepiała wózek Zuzi, a na końcu rozłożyła się w wąskim przejściu.






Na samym końcu naszego pobytu zahaczyliśmy jeszcze plac zabaw. Zjeżdżalnia się podobała ale kilka innych zabawek było fajniejszych...









Fajnie było by zobaczyć więcej farm w Irlandii.. w końcu to jedna duuuuża farma! Przy najbliższej okazji odwiedzamy następną!:D

Odwiedziliśmy Leahy's Open Farm jeszcze raz tym razem w ciut większym gronie... Było troszkę więcej zwierzątek pojawiły się cielaczki. Bardzo mądre te wszystkie zwierzęta na farmie. Gdy tylko widzą ludzi od razu podbiegają do płotu z nadzieją, że może i tym razem ktoś da im coś dobrego do zjedzenia. Tym razem Zuza już wcale się nie bała. Sama od siebie zaczęła głaskać królika, myszkę no i oczywiście znowu pojawił się wąż :)












Od jakiegoś czasu marzy mi się plaża, ale jakoś dojechać tam nie możemy.  Próbowałyśmy namówić Zuzulową chrzestną na wypad za miasto-nie udało się- zamiast tego pojechałyśmy do kina. Dodam tylko, że Zuzi jeszcze nie była w kinie. Był to jej pierwszy raz, a od razu została wrzucona na głęboką wodę - była to bajka w 3D "Despicable me2". Początek nie zapowiadał się ciekawie, Zuza marudziła. Po chwili jednak już nie ściągała okularków i kilkanaście minut siedziała wpatrzona w ekran. Co jakiś czas sama ściągałam jej okulary, żeby nie przemęczyć tych małych ślepków. Ogólnie wypad oceniamy na 6 + :).




Irlandia to kraj gdzie tęcza pojawia się wiele razy w ciągu miesiąca. Mimo tego cały czas mnie zachwyca. Ostatnio pojawiła się piękna, dłuuuugaśna tęcza tuż koło naszego domu. 



Wriggletto to tutaj dzięki informacji jaką udzieliły nam koleżanki znalazłyśmy się ostatnio. Bardzo fajny pomysł, choć dla Zuzi wydawało by się mało interesujący. Zuza to taka "Zocha samocha", więc i na tym spotkaniu nic się nie zmieniło. Zamiast pokazywać do piosenek wolała zając się wszystkim innym dla niej ważniejszym. Gościem specjalnym był wujek Gerry i ciocia Denise, no i oczywiście Mairéad. Było bardzo fajnie. :) Po śpiewaniu poszłyśmy trochę na świeże powietrze bo tego brakowało  :) 







 To by było na tyle chyba nadrobiłam to co powinnam. :D