.

Image Map

czwartek, 25 czerwca 2015

Koniec obu przedszkoli i początek wakacji!

Dziś zasypie bloga zdjęciami, tak ciężko było mi się zdecydować które powinny tutaj trafić , że dodaje ich duuuużo. W ostatnim czasie wiele się zmieniło Zuzia już nie jest przedszkolakiem już od września zaczyna szkołę oczywiście specjalną :)
Padam na twarz, wczoraj wróciłyśmy z wycieczki (o której troszkę później), do tego Zuza źle spała, a co za tym idzie i ja :(. Z samego dla nas rana bo o 10 śmigałyśmy już na zakończenie przedszkola.
Jak to na naszą polską mentalność byłyśmy przed czasem i troszkę musiałyśmy poczekać, aż wszyscy zaproszeni się zjawią. Z wycieczki wróciłyśmy koło północy, a zanim się ogarnęłyśmy i poszłyśmy spać było coś koło drugiej. Jednak to nie przeszkadzało Zuzi, żeby obudzić się o 5;/ Nic na to nie poradzimy. Ziuta była padnięta, z balona zrobiła sobie poduchę, która w każdej chwili mogła wybuchnąć :) Była z nami ciotka Karolajna z Bruniastym (dzięki, że byliście tam razem z Zuzią). Było wręczanie dyplomów i teczek prac wykonanych przez dzieci w przedszkolu. Będzie nam bardzo brakować uśmiechniętych pań i tego wesołego podejście do mnie jak i do Zuzi. Dziękujemy dziewczyny za każde ciepłe słowo i za wszystko co zrobiłyście dla Zuzi! <3






















Bruno śpiewał pięknie Zuzi "twinkle twinkle little star" i Zu pięknie pokazywała diamencik (patrz zdjęcie wyżej ;] w języku irlandzkim migowym )








Odbieram swój  zasłużony dyplom z rąk ulubionej pielęgniarki Stacey. Ona nigdy nie przestaje się śmiać!! :)




Są i One ! Najwspanialsze nauczycielki na jakie Zuzia mogła trafić! Jeszcze raz dziękuje dziewczyny, za wszystko czego Zuzia dzięki wam mogła się nauczyć! <3












Z obowiązków można spokojnie przejść do wycieczek i początków naszych wakacji :) Razem z naszym kółkiem podróżniczym wybraliśmy się do county Wicklow :) Oj jakież tam są malownicze pejzaże. Nie wiem czy ktoś z was oglądał pewien serial kręcony w Irlandii o nazwie Vikings , my widziałyśmy wioskę wikingów na własne oczy. Mało ważne, że z góry ! Było pięknie. Natrafiłam na pewien blog pana który zszedł w dół i widział troszkę więcej niż my klik -->  TU.





"Danger" Zuza chodzi!:D nie no żarcik taki, ale straszna przylepa z niej nie dała sobie zrobić zdjęcia bo hop siup i już siedzi mi na kolanach. Fakt taki, że znowu chce jej się chodzić! Robi to znacznie częściej i sprawniej niż wcześniej!













Wdrapaliśmy się na jedną z górek, z której było widać wioskę troszkę lepiej :)






Zuzu z Brunonem :) na belkach czekali aż stare się napatrzą :)
















Ciotka Karolajna ratowała moje kolana i przejęła Zulugulę. Jednak nosić 20 kg na plecach komuś kto ani nie ma kondycji ani zdrowia haha  nie wychodzi najprościej :)










Łodzie wikingów pomknęły w inne miejsce. Szkoda, że nie widziałyśmy jak kręcą tak wielki serial chociaż same widoki zapierały dech w piersiach i tak było warto tam pojechać!



Wracając do początku nasza wyprawa zaczęła się we wtorek i pierwszym punktem wyprawy był Camphill. Camphille to miejsca a właściwie domy dla osób niepełnosprawnych intelektualnie lub niepełnosprawnych potrzebujących wsparcia. Poznałyśmy tam znajomą ciotki Renate, która jest ciepłą osobą troszczącą się o swoje podopieczne. Większość osób pomagających jest wolontariuszami.  Coś takiego powinno być zorganizowane również w Polsce. Myślę, że warto się tym tematem zainteresować i wrócić do niego .
W okolicy Ballymoney jest piękna plaża, a właściwie dwie plaże :)



















Z Ballymoney pojechałyśmy do naszego Hostelu (Glendalough International Hostel) z którego rzut beretem było nam do "spacerniaka" dookoła jeziora " Lower Lake". Lecz w między czasie nanaszej trasie pojawił się piękny wodospad.





















Spacerowałyśmy tak sobie brzegiem jeziora aż na naszej drodze pojawił się informacyjny domek. Zakupiłyśmy w nim mapkę ze szlakami. Niestety póki Zuzia nie zacznie chodzić trzeba ją tachać na plecach dlatego ciotka zapytała się jaka trasa była by dla nas przyjazna. Ruszyliśmy łatwym szlakiem nad wodospad po drodze mijając St Kevin's Cell.




















Muszek które obgryzły nas było tyle, że nie dało się od nich odgonić. Zuzia miała pogryzioną cała buzie:(  mimo specyfiku na tego typu agresorów.




















jezioro Dan
Udało nam się jeszcze zaliczyć oceanarium w Bray poraz drugi :) Pogoda nas do końca nie rozpieszczała ale wystarczyło by nie padało i już . Posiedziałyśmy sobie też na plaży przy pięknym szarym niebie! Uwielbiam tą irlandzką kolorystykę <3








































Już ostatni dzień ciotka zaciągnęła mnie tym razem do przędzalni by pokazać nam jak to się te materiały tworzy. Pan pokazał nam jak to się działo kiedyś gdy nie było prądu i ludzi na wielkich przędzach tkali różne szmatki :)




























Dalej kierując się w stronę domu wylądowaliśmy w miasteczku o nazwie Riverchapel. Postanowiłyśmy wracać do domu jak najbliżej wybrzeża co by znaleźć fajne plaże:d  Oczywiście jak na Zuzie przystało zdrzemnęła się w smaochodzie :)






I kolejna plaża która skradła moje serce -  Ballinesker Beach. Piasek mięciutki jak puszek, plaża ciągnie się kilometrami. gdyby nie to że pogoda się popsuła mogła bym tam siedzieć do zachodu słońca!












I na samiusieńkim końcu zatrzymaliśmy się w Wexford w poszukiwaniu najsmaczniejszych frytek :D jak to na tradycje naszej paki przystało  :D Zaryzykowałyśmy i frytki były serio pyszne w Roma takeaway




I tak to ta nasza wycieczka wyglądała. Pięknie jest pobyć w przyrodzie ! :)