.

Image Map

czwartek, 10 grudnia 2015

Coraz bliżej święta....

.. a my jak zawsze w czarnej dziurze! ;) Pisze tego posta drugi raz bo jak zawsze musiałam coś na klikać i się wszystko usunęło ;/ No nic zaczynamy... Jakiś czas temu z ciotka Jagodą dyskutowałyśmy dość poważnie na temat czegoś co ostatnimi czasy w internecie krąży :) Mowa o tzw, QUIET BOOKu. Ciocia powiedziała, że na próbę może wykonać takie cudeńko dla Zuzi. Nie wahałam się ani sekundy żeby przystać na jej propozycję. Z dnia na dzień czekałam na efekt jej pracy i muszę powiedzieć, że szczena sięgnęła podłogi. Sama wykonała, sama wycięła i do tego sama szyła. Jej ręczne szycie jest jak maszynowe ! Jej wycinanki jakby wyjęte z jakiegoś wykrojnika czy coś ! Tutaj zapraszam do zalajkowania jej facebookowego profilu -->TU O!
A poniżej jeszcze fotki i filmiki jak Zuzia potraktowała ową książkę :)






























Tej nocy tuż po zaśnięciu Zuzolina wywinęła nam psikusa po raz enty. Ja kiedyś oszaleje, wyłysieje, osiwieję, albo zejdę na zawał :) o tym później...
Z racji tego, że święta coraz bliżej wypadało by ogarnąć swoje 4 kąty. Wypożyczyliśmy piorący odkurzać, bo nasze dywany wołały o pomstę do nieba. Prałam i schodu i dywany i wykładzinę, a tata wziął się za odświeżenie kanap. Zuzia podpatruje co się da i próbuje sama. Tym razem za pomocą magicznego drewnianego młotka myła kanapy jak tata tyle, że na sucho :) i jak tu jej nie kochać jak to taka słodzizna jakich mało? <3





Jak już wiadomo Zu robi postępy, raz wolniej, raz szybciej ale zawsze! Gotując obiad w kuchni zauważyłam, że mała pierdzioła znowu się rozebrała. U niej to taka norma uwielbia ściągać gacie, skarpety czy rajtki. Powiedziałam - aaaaa pokroje do końca i pójdę ją ubrać. Nie zdążyłam się obrócić, a Zuza miała getry naciągnięte na tyłek do końca! Kopara mi opadła, chciałam aby powtórzyła swój wyczyn, lecz nie do końca miała na to ochotę :(


Chorujemy ostatnimi czasy prawie non stop:( Jak nie jakiś delikatny katarek to uciążliwy kaszel i wysoka temperatura :( Nie licząc chorób i wybryków Zuzi mamy się całkiem dobrze :) Konsekwencją chorowania jest to, że Zuzolina opiekuje się swoim misiem i robi z nim to co mama robi z nią. Termometr przykłada się do czoła i nie ważne czy to jej czoło czy misia, czy mamy. Lekarstwa Zuzia dostaje w strzykawkach, więc i misio ma dozowane leki strzykawkowo. Zuza kocha czesać włosy (sama sobie, gdy mama wkracza do akcji już nie jest tak wesoło) misio ten zabieg też u Zuzi ma. Karmienie, pojenie, zakładanie czapki i co jeszcze w tej Zuziowej głowie się zrodzi wszystko testuje na swoim kompanie.




                           







W przerwie Zulinda robi to co lubi najbardziej - psoci na okrągło. Próbuje  przegryźć balon, śmiechy chichy i się nie da. Gdy matka nie widzi zwiewa z pokoju. Przecież ile można być w jednym pomieszczeniu. Gdy tylko bramka otwarta albo drzwi Zuza jest pierwsza do ucieczki. Oczy  trzeba mieć wszędzie, a niebawem meble będę montować na suficie. Pamiętacie podwieszony telewizor? Żaden problem Zuza siada na stoliku pod nim, po czym wstaje i znowu wiesza się na nim jak na gałęzi.


 










Tak jak wielką zachętą są otwarte drzwi tak jeszcze większą frajdą chusteczki pozostawione na stole.  Myję wszystko ręce, uszy, szyję, nogi no i stół jak brudny :)
















Wcześniej napomknęłam o psotach mojej córy. Ręka w windzie i złamana kostka w dłoni było można odhaczyć. Żeby tego było mało ostatnio temperatura nie dawała spokoju, Zuz była słabsza niż zawsze. Na wieść o tym, że czas na kąpiel ożyła i w mgnieniu oka znalazła się przy schodach. Zawsze w takiej sytuacji zostawiam ją na drugim trzecim schodku (a mamy ich 13) i idę nalać wody do wanny. W ten czas zazwyczaj Zuza na tyłku schodzi schodek po schodku. Tym razem jednak postanowiła, że zjedzie na brzuchu. Efekt tej inteligentnej decyzji był taki, że zatrzymał ją dopiero kaloryfer. Płacz - ja w panice wybiegam zobaczyć co się stało, a ta leży jak zwłoki (tak jak na filmach odrysowują linie) identycznie normalnie. Podnoszę ją i sprawdzam co jest, a tu cały kichol zdarty bo nosem po dywanie jechała. 



Quiet booka Zuza oddała i poszła spać. Dawno temu kupiłam Zuzi nianie elektroniczną z wideo. Po 4 latach odmówiła posłuszeństwu i niby działała niby nie. Tej nocy siedzieliśmy w salonie, drzwi uchylone niania na wpół żywa. Słychać płacz z dołu, a niania ani me ani be. Patryk zszedł na dół. Zuzia czasami tak ma, że budzi się w nocy schodzi z łóżka i podpełza pod schody płacząc. Tym razem było troszke inaczej. Patryk zszedł na dół i krzyczy  "dooooomaaaa" biegnę bo nie wiem co się dzieje i dostaje jakby plaskacza w twarz słowami " ma zakrwawioną twarz, chyba sobie oko rozwaliła" . Drgawki, nogi z waty, kołatanie serca i  kij wie co jeszcze. Szybko przynieśliśmy ja do góry zebraliśmy do kupy przetrałam zakrwawioną twarz wsadziłam głowę między nogi sprawdzić czy oko całe, bo krew lekko się sączyła. Gałka nietknięta nic a nic, ale strach nadal gościł. Przytuliłam ją mocno telepiąc się jak galaretka. Mówię jedziemy do szpitala już teraz w tej chwili, Zuzia zasnęła, nie minęło może 5 min po prostu zasnęła. Co chwila świeciłam latarką po oczach zobaczyć co dalej się z tym okiem dzieje. Noc z głowy - ważne że gałka cała. Rano Zuz obudziła się ze skorupką krwi na lewym oczku, ale już nic się nie sączyło. Umyłam jej oczka i powtórka. Lekko krwawiło. Zadzwoniłam do naszej lekarki , która powiedziała gdzie z tym się udać. w szpitalu pani sprawdziła dokładnie co się dzieje i dzięki Bogu okazało się, że gałce nic nie jest, nie ma się do czego doczepić. Krwawiła jej góra powieka. Jak ona to zrobiła do tej pory nie mam pojęcia. Podejrzewam, że jak schodziła/spadała z wyrka uderzyła o komodę. Zawał jak ta lala........ Następnego dnia popołudniu oko wyglądało już o wiele lepiej, nie krwawiło została tylko śliwa.













Zuzia to taki typ człowieka któremu nie robi różnicy gdzie śpi byle by spał. Nie zawsze musi być to łózko czy kanapa - wózek sklepowy, samolot czy stół też się nada ...









Z cyklu opowieści gibkich treści. Potrafisz tak? Za każdym razem śmiać mi się chce jakie udogodnienia moje dziecię sobie wymyśla. Zjem nogę, bo po co mi ona. Dam nogi na stół, tablet pomiędzy będzie mi się lepiej oglądać. Po co siedzieć na kanapie jak można poleżeć na miękkim dywanie?! Ja się pytam skąd takie pomysły w tym małym móżdżku ;D






Dziś w między szkolnym czasie byłyśmy na wizycie u pani dentystki :) Przed przyjęciem kwitnęłyśmy w poczekalni, ale żeby nie było nudno Zu praktykowała swoje chodzenie i uwaga zawracanie na raz. Już nie siada na tyłku, żeby zmienić kierunek tylko pięknie ładnie potrafi stanąć obrócić się i iść dalej. Duma mnie rozpiera !! <3


Mam nadzieję, że panie ze szkoły nie będą miały mi za złe. Zuzia chodzi do dużej szkoły i radzi sobie tam całkiem dobrze! Panie bardzo lubią Zuzie:) Nawet specjalnie dla niej śpiewają :)






Zrzucając fotki z telefonu natknęłam się na te dwa filmiki pokazujące jak Zu sobie pięknie radzi. Pierwszy z nich ulubiona zabawa młodej zwiewanie matce po schodach! :) Spokojnie pogadać nie można było bo Zuza tylko czekała na okazje jak tu zwiać:)


Na tym filmie Zuzia pokazuje jak pięknie jeździ na "rowerku". Można tam ustawiać sobie prędkość z jaką dziecię powinno pedałować, tym czasem Zuza sama pedałowała na przekór prędkości która już była ustawiona.


My tu pitu pitu, a święta tuż tuż! Okienka ustrojone jutro choinka i można czekać na Wigiliję :)