.

Image Map

poniedziałek, 19 października 2015

Dalsze losy małej Wojowniczki....Bye Bye Polska...

Już jesteśmy na zielonej wyspie... niby ponad miesiąc w Polsce, a sama nie wiem jak ten czas tak szybko zleciał. Po Zabajce Zuzolinda dostała swoją ortezkę na rękę i bardzo jej się spodobało odpinanie i zapinanie rzepa. Dodatkowo na buzi Zuzi pojawiła się mega czerwona, sucha nawet nie wiem jak to nazwać wysypka? Wizyta u pani alergolog pomogła. Zuzi zostały przepisane dodatkowe leki plus kremik po którym Zuzi buzia już jest mniej czerwona. Wizyta u dermatologa też była pomocna. Bardzo sympatyczna pani (podobno ordynator oddziału w jednym z katowickich szpitali) również poleciła na buzię Zuzi ten sam krem który już pomógł. Nadal walczymy z Zuzi suchymi wargami i brzydką pupką :( Zostałam poinstruowana co dalej zrobić i działami, a może się uda ;]







Podczas naszego pobytu były resztki lata, piękna złota jesień i jeden dzień śniegowy :D delikatnie poprószyło. Poczułam się jak za starych czasów :)


W Łodzi natomiast spotkanie z kardiologiem . Niestety nie było naszej pani profesor Moll :( Przyjął nas natomiast dr. Michalak . X lat do tyłu był lekarzem prowadzącym na oddziale :) Był dla nas bardzo miły znowu spokojnie wytłumaczył co i jak. Będziemy musieli wprowadzić Zuzi tlenoterapię nocą gdy jej saturacje w nocy spadną do 70% , i lek obniżający ilość płytek we krwi jeżeli ich ilość przekroczy 60. Biedna ta Zuzilinka. Jednak z całego tego spotkania wynikło, że Zuzi pokiereszowane serduszko całkiem dobrze sobie radzi i nie widać znaczących zmian, można by było powiedzieć, że jest tak jak było. To chyba dobra wiadomość- oby.
W czasie czekania na wizytę (tym razem trwało to wieki) Zuzia relaksowała się w swym bolidzie. Bo przecież nogi nie tylko są do chodzenia, świetnie sprawdzają się jako podstawka:D



Żeby nie było, że tylko lekarze to matka dostała dwa razy wychodne :D Dzięki uprzejmości Babci Teni :* co ja bym bez Ciebie zrobiła. Pierwszym wychodnym było spotkanie klasowe:) Gimnazjalne. Miło było zobaczyć  te wszystkie gęby po latach. Nikt się znacząco nie zmienił. Choć każdy lekko wydoroślał. I kto by pomyślał, że spotkamy się razem i będzie weselej niż za czasów szkolnych. Wszystkim którzy się pojawili serdecznie dziękuje, za urozmaicenie mi czasu:D i dostosowanie się do mojego kalendarza :* Kolejne spotkanie miejmy nadzieję w styczniu!

Drugi raz też bez Zuzińki matka spędziła na kebsie i spacerze po Krakowie. Z góry przepraszam moje kuzyneczki, których tym razem nie zdążyłam odwiedzić. Obiecuję poprawę i następnym razem postaram się zrobić co w mojej mocy!:D Kraków przywitał nas jak zawsze cudnie. Nic się tam dziać nie musi, a i tak czuję się tam jak w niebie. Kebab, spacer, pyszne lody, wirtualna rzeczywistość dzięki technologi Oculus i film w 7d , zakupy pamiątek niby nic a dzień spędzony idealnie. Dzięki Mati za dotrzymanie towarzystwa i pamiętajmy razem : " W prawdziwej przyjaźni nie chodzi o to, żeby być nierozłącznym, tylko o to, żeby rozłąka nic nie zmieniła". <3
















W ramach podziękowania dla mojej mamusi za przypilnowanie Zuzi :P oczywiście żartuję... tak czy siak pojechałyśmy do Wrocławia. Wyjechałyśmy w piątek rano. Parking znaleźliśmy darmowy ciut dalej od Zoo. Wykonaliśmy spacer po parku i załapałyśmy się na piękną polską jesień.




Dotarłyśmy! Ceny lekko powalają, ale myślę że warto i to bardzo jechać i wydać troszkę kasiorki. Zoo jest taaaak duże, że zobaczyłyśmy myślę 3/4 tego co nam chcieli pokazać.  Hala stulecia na tle żyraf. Piękny budynek . Największą atrakcją dla naszych czterech pokoleń było Afrykarium. To co jest zwane oceanarium w Irlandii to taka mini wersja wrocławskiego cacka.







Zuzia rwała się wręcz do chodu. Już nie za rękę samodzielnie wiedziała dokładnie gdzie chce iść. Mknęła  do szyby przy której nic prócz skał nie było jakby dokładnie widziała co się zaraz stanie. Usiadła przed szybą i czekała. Naszym oczom ukazała się chwilowo szara plama, która okazała się hipciem. Wyglądało to tak jakby owy hipcio chciał podejść/podpłynąć do Zuzi i dać jej buziaka! Jaka byłam szczęśliwa, że udało mi się uwiecznić tą chwile w której Zuzie od olbrzymiego cielska dzieliło max 15 cm. Ziutka obserwowała każdy ruch zwierzaka, a on jakby czół na sobie wzrok tłumu zwinnie pozował.






Wszystko było tam takie realne, Upalnie jak w tropikach, wodospad z którego woda chlapała przechodniów. Zuz lekko się zdziwiła gdy chciała chwycić wodę, a okazało się, że tam jest szklana barierka.


I są nasze 3 pokolenia bo czwarte pstryka. W tunelu gdzie nad głową pływają różne stworki!:D Najlepsza była nasza kochana Wandzia - chyba nigdy nie widziała takich ryb i stworzeń. Szkoda tylko, że nasza babeczka choruje i pewnie już nie pamięta, że była  w takim pięknym miejscu. Kocham te trzy kobietki. Po części dzięki nim jestem tym kim jestem. To one zawsze były i podniosły gdy upadłam w każdym tego słowa znaczeniu . Kocham Was pamiętajcie!! <3


Że niby sama idę po schodach? eee tam ściema dwa schodki i babcia tacha mnie do góry :P


 Czyż nie są do siebie podobne? Rozumieją się bez słów :)





Krokodyla dzieliła tylko szyba, a tu takie smakowite paluszki :D Podziwiam te zwierzęta. On nawet nie drgnął. Gdyby nie szyba zaatakował by pewnie z prędkością światła ;/



Nie wiem co pingwiny mają w sobie, ale mnie uspokajają. Szczególnie gdy pływają :D



Moja Gwiazdunia kochana :* Dzięki niej życie ma sens! Kocham Kocham Kocham! <3


Oglądaliśmy pingwiny z góry i z dołu. Nie wiem czy są już tak przyzwyczajone do publiki czy po prostu tak mają. Podpływały do szyby i chwaliły się umiejętnościami. Zamiast akwarium z rybkami wolałabym akwarium z meduzami . To ci dopiero relaks podczas obserwacji.





Puk, puk !? jest tam kto?! Zapytał pingwin i odpłynął. Zuzi chyba też spodobały się akrobacje eleganckich stworzonek.











Pamiętam program w telewizji który prowadzili państwo Gucwińscy i jakoś tak skojarzył mi się ten budynek z owym programem. Lata temu to było . Gucwiński odszedł na emeryturę w 2006 oddając pałeczkę innemu dyrektorowi. Pewna epoka się skończyła i ze zwyczajnego zoo zrobiono zoo XXI wieku. Odeślę Was do filmiku z Afrykarium (nie mój ale dobrze odzwierciedla co tam się dzieje:D ) klik --> TU

W terrarium gady,płazy i inne owady . Były krokodyle, gekony, legwany, modliszki, żółwie, węże, motyle, pająki o sama nie wiem co jeszcze! Widać było różnice. Terrarium dużo starsze niż afrykarium, ale równie interesujące.






















Babcia już była zmęczona i czekała na nas na parterze gdy my we dwie zwiedzałyśmy motylarium. Weszłyśmy do pomieszczenia w którym było pełno zieleni i kwiatów, a co najważniejsze latały motyle. Wolne nie w klatkach, latały tuż obon nas. Piękny widok szczególnie, że nie były to jakieś malutkie motylki tylko dość spore okazy. Niektóre z nich po rozłożeniu skrzydeł były większe niż pomarańcza!






 Nieudane selfie z mamą:D


I dalsza część zwiedzania Zoo.










 W drodze powrotnej obiecałyśmy odwiedzić naszą znajomą która zjechała do Polski jakiś czas temu. Zaprosiła nas na zajęcia na które uczęszcza ze swoimi dzieciakami. Opowiedziała kilka ciekawostek na temat Wrocławia, ale najlepsza z nich była historia pewnego krasnala. Jak wiadomo Wrocław krasnali ma wiele, ale ten chyba jest najbliższy mojemu sercu! Trisomek bo tak się właśnie zwie zamieszkał przy domu Sióstr Bożego Serca. Miałyśmy okazję poznać rodziców jak i dzieci które uczęszczają na zajęcia w " Pozytywce". Bardzo sympatyczni ludzie, a to co tam robią dla dzieciaków z zespołem jest warte Nobla! Wizyta nie trwała długo, bo następnego dnia rano znowu musiałam pojawić się z Zuzią we Wrocku tym razem na lotnisku :D I tak nam ten czas w Polsce zleciał, że nim się obróciłam znalazłam się wraz z Pierdzioła w Irlandii.