.

Image Map

poniedziałek, 21 sierpnia 2017

jakoś tu cicho....

No to lecimy ! Jak vip-y wwiezione na pokład samolotu ;) Odebrane przez dziadka szofera na loozaku podążałyśmy do rodzinnego domu ;)





Czas w Polsce przeleciał między palcami. Niby zrobiłyśmy dużo , a tak na serio to sama nie wiem co robiłyśmy. Stuknęło 6000km czyli musiałyśmy być wszędzie ;) Był dom u dziadków jednych i drugich , Złotów, Choszczno, Łódź, morze, Pacanów, Kraków, Wrocław....

Zabajka jak zawsze przywitała nas z uśmiechem, choć czasami Zuzi nie było do śmiechu. Są jednak tego efekty 300m na bieżni bez zatrzymania da się?! Z Krysią u boku wszystko jest możliwe ;)





Jakiś czas temu Ziuta zraziła się do basenu i wujek Mariusz miał nie lada wyzwanie, żeby znowu chciała wrócić do "pływania" Poszło im to bardzo sprawnie. Zuzia już nie zwiewała przed drzwiami basenowymi wręcz pchała się mimo, że nie była to jej kolej. Mario dużo do niej rozmawiał, tłumaczył pokazywał i dawał czas na chwile "miłości" w postaci tulasków. Myślę, że następny turnus już będzie basenowy ;)






Czasu na relaks między zajęciami było sporo jak nie spacerki to słodkości  powiedziałabym żyć nie umierać. ;)



Która ma więcej siły !? Pewnie, że Asia, która po zajęciach z Zu wychodzi jak po wojnie! ;)


Tym razem nie byłyśmy na ośrodku lecz na stancji. Dwie małe zadziory Martinez i Zu mimo że się lubią dały nam popalić ;) Frytki jednak łagodziły spory  ;) obie damy frytko żerne !




z Sylwią nie ma żartów i Zu doskonale o tym wie! Ciocia zawsze konsekwentnie walczy z Zu i jej rzucaniem itd. Gdy Młoda coś zwali od razu musi po to iść i dać cioci do ręki . W domu metoda Sylwi też się spisuje i wie, że nie ma żartów z krzykiem i protestem ale zawsze daje do ręki.








Kuń z wujem Marcelem, oj co to za uciekinierka. Bardzo lubi koniki, ale jak ma tylko moment to z miłą chęcią daje dyla! :) taka z niej mała zadziora!






SI z nową ciocią tęż było dobre. Ciocia jej śpiewała i bujała mocno na huśtawce. Klamerki, balony i ziemniaczki z "ogniska" to jedne z 100000 pomysłów. Jednak najbardziej radosną buzie miała na huśtawce i podczas dotykania dziwacznych rzeczy tj. mąka z wodą, ryż ;) Przesypywanie i przelewanie to ostatnimi czasy zabawa nr 1.

















Wujek Łukasz jak zawsze z jajem! Swoją robotę jednak wykonuje sumiennie ;) Zuz bardzo lubi spać podczas tych katorg, nie mam pojęcia jakim cudem  ;o









Po cięzkich trudach turnusowego życia nadszedł czas na odpoczynek. W niezmiennym jak dotąd gonie wybraliśmy nad morze. Było zacnie jednak na przyszłość musimy zaplanować coś z większym prawdopodobieństwem lepszej pogody ;) Cały tydzień spędziliśmy w nowych domkach w Kopaniu - Bursztynowa Przystań koło Darłówka. Udało nam się spędzić ze 3 dni na plaży, zwiedzić okolice i pojechać do Ustki ;)



























W Ustce ostatnio byłam  dobrych 10 lat temu jak nie więcej, ze znajomymi na Sylwestrze. Dla mnie to dwa rożne miasta zimą i latem ;) Szybki spacer paskudny kebab i w drodze powrotnej Jarosławiec piękniejszy od Ustki  ;)












Odwiedziliśmy wuja Gregornika i rodzinkę. Wszyscy razem pojechaliśmy do słynnego Pacanowa. Jak wiadomo sławę zawdzięcza Koziołkowi Matołkowi, którego moje pokolenie oglądało, ale w tej wsi znajduje się bardzo fajne Centrum Bajki z pięknym ogrodem i magicznym wnętrzem.














Byłyśmy też w Krakowie i Myślenicach. Jaki spokój można było się na dłuższą chwile wyłączyć i relaksować ;) taka oto larwa spadła z dachu uderzając o powóz Zuzi. Piękności zielone! Podobno to gosięnica pawicy grabówki  ;) zdecydowanie wolimy ją w tej postaci...





W przerwach długodystansowych korzystałyśmy z pogody na jednym z bliższych kąpielisk. Jak nie ogródek pod domem to Pogoria. Zuza odważnie nawet sama wchodziła kawałeczek do wody i wracała. Z kółkiem czuła się pewniej i prowadzona za rękę szła aż brakowało jej gruntu pod nogami.





 


Pogodę miałyśmy w kratkę. Jak nie lało, to burze, jak nie to to szaro buro i ponuro ale duszno. Trzeba było jednak sobie z tym jakoś radzić. Zu już się na tyle wycwaniła, że sama otwierała sobie furkę na balkonie i szybko po schodach tur tur tur i do basenu! W ciuchach, pampersiolu nie ważne byle by do wody ;)









Wrocław i zoo oł jee joo! Cudownie i rodzinnie... na  dwa auta z przyjaciółmi w zaplanowaną i odkładana podróż do zoo pojechaliśmy w jeden z czwartków ;) Po zaparkowaniu pojazdów zaczęliśmy zwiedzać. Zu nawet zaszła z wózka gdzie nie jest to codziennością dla tej leniwej  panienki.



Są momenty gdzie Zu ma w nosie cały otaczający ją świat, a i rybki nie działają lecz gdy już zapatrzy się wygląda bardzo jakby była mega zaciekawiona.  Przy tych akwariach zdawałoby się jakby chciała krzyknąć - "ja chcę do was, do wody! " Woda to jej żywioł. Nie pływać tylko się pluskać!





















Skittlesowa dziewczyna! Gębusia pokolorowana, rączki poklejone! ;)












Wycieczki męczą i to bardzo! ;)



Jeszcze szybki spacer po Wrocławskim ryneczku i do domu.





Po powrocie z Polandii tata Zu postanowił zrobić jej prezent i zabrać ja w miejsca, które baaardzo lubi. Woda, plaża, basen, piasek itd. Podróż bardzo spontaniczna. Jak to dobrze było być tym razem pasażerem ;) Zatrzymaliśmy się w cudownym miejscu, zresztą sama bardzo lubię Bray bo o nim mowa. Lokum jakie udało nam się zarezerwować było idealne! Podaje linka bo warto -->TU. Po podróży odpoczywaliśmy w pięknie urządzonym mieszkaniu, Zu najbardziej spodobała się kanapa, na której siedziała aż do czasu gdzie szła spać.













Matka spała na polówce, ojciec miał spać z Zu lecz ta postanawiała nocą spadać na mnie! Co zrobić. Taki widok jak na zdjęciu to rzadkość ciężko było przejść obok tego obojętnie. ;)



Urodzinowa Zuzia i plaża i aquarium i radość i same i i i i ... To już 7 lat ! 7 lat wzlotów i upadków zarówno Szoguna jak i moich przy niej! 7 lat troski, niepokoju, a za razem szczęścia i bezwarunkowej miłości. Tyle mnie me dziecię nauczyłaś, że sama się dziwie! Żyj nam jedne dzień krócej niż mama! W zdrowiu bo tego nam trzeba najwięcej, rozwijaj się swoim tempem, zaskakuj każdym małym kroczkiem! Kochamy Cię mocno Szogunerko kochana! <3







Po chwili relaksu na plaży - zwierzątka! Dużo zwierzątek, które w końcu okazje miał pokazać jej tata. Jak pięknie było popatrzeć jak próbuje zaciekawić Zuzie kolejną przepływającą rybką czy szczypcami wielkiego kraba ;)











Po plażowaniu i oglądaniu poszliśmy na pyszny urodzinowy obiad do knajpki tuż przy plaży.  Wydaje mi się, że Zu spędziła bardzo miło ten czas! Z Bray pojechaliśmy do aquaparku w Drogheda. Szczerze nic specjalnego brodziki 0.20 m, może i zdrowemu dziecku by sie podobało ale szybko znudziło. Zu zjadła swoją ogromną porcję lodów zupełnie sama, a gdy tylko próbowałam pomóc jej nabrać loda automatycznie się denerwowała. Szybko znaleźliśmy jakiś nocleg i następnego dnia w drodze powrotnej zahaczyliśmy o inny aquapark w Dublinie i ten okazał się dla nas strzałem w 10tkę. Rwąca rzeka którą Zu mogła pływać cały czas, zjeżdżalnie i bąbelki. Fotek  oczywiście brak  ;(