Niby nie znałyśmy się dobrze, ale tu na oddziale każda mama przechodzi gehennę. Pamiętam jak siedziałyśmy na stołówce, mała Dama u cioci Wery na kolanach, rozglądała się tymi wielkimi oczętami. Piękna mała blondyneczka o hipnotyzujących oczkach. Mama Damy to szalona kobiecinka, która starała się zapomnieć ( jak każda z nas ), że jej dzieciątko jest ciężko chore...Każdy dzień na kardiologi jest niezbadany, każdy zabieg, każda operacja, każda chwila na POPie, na Intensywnej może skończyć się źle. My mamy chorych dzieci wiemy, że może spotkać nas najgorsze. Jednak zawsze myślimy, a może bardziej mamy nadzieję, że nas to ominie.
Na oddziale było głośno o pogrzebie Damy, wiele osób chciało się pojawić. Niestety my mamy musimy siedzieć w tej szpitalnej klatce, pracownicy tak samo. Będziemy myślami z Wami! Zuza nie była tutaj tydzień czy dwa. Szpital był po części jej domem, spędziła tu jak się nie mylę 7 miesięcy, sama w październiku skończyła roczek. Starali się Zuzi zapewnić namiastkę prawdziwego domu, prawdziwego dzieciństwa. Dostawała zabawki, miała swoją własną izolatkę nr 26 (w której jesteśmy teraz my). Szkoda tylko, że nie miała okazji spędzić tego dzieciństwa na wolności. Zuziu Aniołku - ciocia Dominika zawsze będzie o Tobie wspominać z wielkim uśmiechem i dumą! [*]
Poczekam na ziemi,Ty w niebie
nie wiem jak długa ma droga do Ciebie
Wiem,że umierać nie będę się bała
po kolorowej tęczy przyjdę...
wiem,że będziesz czekała!
Poznamy się obie bez słowa
to co los nam odebrał
zaczniemy od nowa
Już się nie modlę,nie proszę
bunt serce rozdziera
Ty!który rządzisz światem
spraw tylko tyle
oby ta wieczność moja
to były dla Niej chwile!
- Ola Groticka
Funeral Blues
W. H. Auden
Niech staną zegary
Zamilkną telefony
Dajcie psu kość
Niech nie szczeka, niech śpi najedzony.
Niech milczą fortepiany
I w miękkiej werbli ciszy
Wynieście trumnę
Niech przyjdą żałobnicy
Niech głośno łkając samolot pod chmury się wzbije
I kreśli na niebie napis “On nie żyje!”
Włóżcie żałobne wstążki na białe szyje gołębi ulicznych
Policjanci na skrzyżowaniach niech noszą czarne rękawiczki.
W nim miałem moją północ, południe i zachód i wschód
Niedzielny odpoczynek i codzienny trud.
Jasność dnia i mrok nocy, moje słowa i śpiew
Miłość, myślałem, będzie trwała wiecznie,
Myliłem się.
Nie potrzeba już gwiazd – zgaście wszystkie – do końca
Zdejmijcie z nieba Księżyc i rozmontujcie słońce
Wylejcie wodę z morza, odbierzcie drzewom cień
Teraz już nigdy na nic nie przydadzą się.