.

Image Map

środa, 19 czerwca 2013

Lato w pełni....spacerki, kawki i historia o lekkim zabarwieniu widelcowym.

Z racji tego, że nasz samochód ostatnio często odmawiał posłuszeństwa wybrałyśmy się z Ciotką Karolą do Ciotki Agi. Dawno nie jechałyśmy autobusem w tak długą trasę, ale co za przygoda. Ciocia Aga ugościła nas bardzo ładnie, zrobiła kotleciki z soczewicy o ile mnie pamięć nie myli. Zuzi najbardziej smakowały jednak buraczki, a że Zuzol była śpiąca dużo nie zjadła. Jak to u niej bywa - zasnęła. Kukanie Brunka i Amelki było bezcenne!:D


Powrót do domu okazał się nie lada wyczynem. Kawa na szybko wypita tylko po to żeby zdążyć na autobus, który i tak nie przyjechał. Tak jakgdyby nie przyjechały chyba 3 autobusy które były na rozkładzie. Kochamy irlandzką komunikację. Gdy doszłyśmy na kolejny przystanek - po około 1,5h od naszego "niewidzialnego busa"-  podjechał kolejny. Karola zapytała się kierowcy jak to jest możliwe, że od 1.5h nie było żadnego autobusu skoro na rozkładzie było czarno na białym. Pan się zmieszał i powiedział, że nie wie..:) miodziooo... Dobrze, że wujo uratował nam pupkę i podwiózł nas do miasta :)


W Irlandii ostatnio dużo było ciepłych dni, choć i te ulewne się zdarzyły. Korzystając z okazji wybrałyśmy się z ciotką Karola na spacerek przy jeziorku. Po czasie dołączyli kolejni znajomi. Zuzi bardzo podobało się gdy ciocia dmuchała bańki :)



Jedna z ulubionych zabaw - wkładanie do pudełka, koszyczka itd. Choć czasami większą frajdę daje jej udawanie, że wkłada a potem wyrzuca. Jaka radość gdy widzi np. piłeczkę toczącą się po podłodze. 

Trzymać widelec potrafi, wie do czego służy, ale mimo wszystko rączkami wygodniej. Próbujemy nadziać na widelec rybkę, troszkę ślamazarnie choć czasami się udaje. Zamiast wsadzić widelec z rybką do buzi , chwyta rybkę z widelca w rękę i fru do buzi. Taka mała cwaniara :P



Lusterko i trampolina połączenie idealne. Nie mam pojęcia czy wszystkie Downiki są tak szaleńczo w sobie zakochane, że nawet podczas przebierania pampersa muszą gapić się w lustro ;] nie mniej jednak dla mnie bomba, bynajmniej wiem co moja Pierdzioła lubi i ile jej te patrzenie sprawia radości ;)


Kolejna dawka tego co Zuz lubi :) Boróweczki!! Ładnie szuka w miseczce gdzie to one są i zachłannie wpycha do buzi tyle ile wlezie :) Połowę porozrzuca w kolo, ale miny przy jedzeniu to strzela pierwsza klasa.. :)





Tak jak już wcześniej wspomniałam psuje się to nasze autko. Tym razem wybraliśmy się po łożysko :) aż za Macroom .  Zuza to mała spryciula ze zwinnymi paluchami, które wpycha dokładnie wszędzie gdzie tylko się da. Otwiera drzwi od środka, grzebie w najmniej interesujących miejscach. Gdy się jej zwróci uwagę patrzy się wtedy takim wzrokiem mówiącym " no mamo o co Ci chodzi ?! ja tylko sprawdzam" Kocham ją najmocniej na świecie <3 ;*





piątek, 7 czerwca 2013

baseny, spacery i ściąganie czapki...

Takiego lata odkąd tu jestem nigdy nie było. Tyle ciepłych dni jeden po drugim sprawiło, że troszkę naładowałyśmy sobie bateryjki :)  Ostatnio całe dnie spędzamy na świeżym powietrzu jak nie na spacerku to na Marinie, jak nie na Marinie to w trasie.

Z racji tego, że nasze auto odmówiło posłuszeństwa kilka razy musiałyśmy się przespacerować z Mariny do domu. Żeby nie marnować czasu przy okazji się zrelaksować zasiadłyśmy sobie przy Atlantic Pond'zie. Zuza bardzo lubi wspinać się na swojego Kadilaka i majstrować przy pasach:) Cokolwiek znajdzie się na jej głowie od razu z niej musi zniknąć. Ściąganie czapki to już norma, chociaż mogę ją troszkę pochwalić udało się jej troszkę ponosić czapę. No i kolejne pochwały muszę tutaj zamieścić mianowicie .... Zuza potrafi zrobić kilka kroczków sama tzn nadal trzymam ją za ręce, ale już nóżkami sama zamiata :) Oczywiście to tylko kilka kroków , a później jej się nudzi więc siada na pupę, alee alee alee... już powoli coś się dzieje ku chodzeniu :)









Z racji nie działającego samochodu przyszło nam podróżować komunikacją miejską :) Bardzo to miłe choć po całym dniu chodzenia moje kolana odmawiają posłuszeństwa...  Pojechaliśmy z ciocią Lidzią i chłopakami do Fota Garden. Była z nami Pogoda przepiękna , dużo ludzi , ale wracać się nie chciało....

Chłopcy wariowali, a Zuz na swojej pupie uciekała. Po kilku godzinach młoda była bardzo marudna tzn śpiąca, a na to żeby zasnęła się nie zapowiadało. Wychodziła z wózka, wierciła się, aż padła...:D








Wczoraj z Ciotką Karolą i Brunem mieliśmy wypad do Carrigalane. W końcu poznałyśmy Ciocię Agę i Amelkę i wuja . Dziękujemy raz jeszcze za mile spędzony czas.... Zdjęć nie mamy bo czekamy choć na jedno od cioci. Zuza po smacznym obiadku poszła spać i spała prawie cały czas do momentu powrotu do domu :)

Dziś było tak ciepło i nie wiało zbyt mocno na naszym ogródku dlatego wyciągnęłam i nadmuchałam małej basenik. Nigdy nie pomyślałabym, że doczekam się takiego dnia w Irlandii w którym bez żadnych obaw wystawię basen i pozwolę Ziucie się w nim bawić. To ci psikus :) Radochy co nie miara... Najlepszą radochą oczywiście było ściąganie czapy i wyrzucanie zabawek.








Jutro dzień pełen wrażeń.. jedziemy do ciotki Gosi na masażyki :) i na kawuchę do cioci Agi :)