.

Image Map

poniedziałek, 11 listopada 2013

Dublińskie Zoo

Jak to już wiadomo w domu siedzieć nie lubimy, tak i tym razem wybyłyśmy. Naszym celem było Zoo w Dublinie :) Cel osiągnięty! Wjechaliśmy kilka chwil po 9 rano, żeby zdążyć  wszystko zobaczyć przed zamknięciem. Nie powiem nachodziłam się, a z tym moim kolanem ciężka sprawa:P Co najważniejsze myślałam, że Zuzi się spodoba - lekko się pomyliłam . Była bardzo niewyspana mimo 2 godzinnej drzemki w samochodzie. Choć czasami miała przebłyski szczęścia. Cały czas ze smokiem w buzi zwiedzała i oglądała zwierzątka. Były tygrysy, słonie, hipopotamy, nosorożce, foki itd. Całe zoo było ogromne! Myślę tylko, że zwiedzanie je latem jest większą atrakcją :)


wtorek, 5 listopada 2013

powoli wracamy do żywych :P

Na dzień dobry wielkie "DZIĘKUJEMY" dla wszystkich Was , którzy przekazali swój 1% na subkonto Zuzi! Dzięki Wam będzie nam łatwiej rehabilitować Pierdziołę. Jeszcze raz DZIĘKUJEMY!


Oj dawno nas nie było, a to z racji tego, że cały miesiąc byłyśmy w Polsce bez swojego komputera. Na tablecie niestety ciężko się pisze więc zrezygnowałam z publikacji :). Postaram się nadrobić - będzie co oglądać i co czytać. Może zaczniemy od tego, że w Poladnii zawitaliśmy 30 września. Od razu zrobiło się busy. Latanina przed wyjazdem na turnus, zakupy, organizacja samochodu itd. Dzięki uprzejmości wujka B. miałyśmy swoje szalone Stilo do dyspozycji tak więc byłyśmy niezależne. Bardzo się przydało podczas wizytacji w różnych doktorowych miejscach. W nocy z 2 na 3 października wyruszyłyśmy w długą podróż do Złotowa. Muszę przyznać, że jako świeży kierowiec dałam radę pokonać 512 km bez postojów. Nie dość, że prawo jazdy mam od grudnia, inne auto, kierownica z prawej strony, a co za tym idzie biegi z lewej (zupełnie odwrotnie niż w Irlandii) to jeszcze prawostronny ruch. Obyło się bez kolizji, zabitych ludzi itd. Czyli dałam radę :) Bardzo pomocna jak zawsze zresztą była moja mama, która jechała z nami. Dziękuje Tereniu:*
W Zabajce jak zawsze wesoło. Miło było się tam pojawić i poznać nowych ludzi. Miło było zobaczyć też już znane nam twarzyczki.

Dodam najpierw parę fotek, a później postaram się coś więcej napisać:D Postęp Zuzi był taki, że ciocia Karola wyciągnęła małą na korytarz podpięła pod gumeczki i maszerowała. Najlepsza zabawą jednak dla Zuzi było chopsanie. Kiedy tylko ktoś coś chciał od Zuzi ta ostro protestowała :) Wiadomo jest czas na przyjemności, ale niestety musi być też czas na pracę.






U cioci Sylwi spotkaliśmy się znowu na terapii zajęciowej . Sama ciocia mówiła, że Zuza sobie radzi lepiej choć tak jak już wcześniej wspomniałam miała swoje gorsze dni :) Najbardziej podobało mi się jak za każdym razem musiała walczyć z Sylwią ubierając bytu na rzepy :P Ciociu pomogło! teraz sama mi pomaga:P


Na koniach tym razem nie było z nami Wojtka, ale był równie sympatyczny Paweł :) bardzo lubił pozować do zdjęć razem z Zuzia. Przez moje ostatnie wybryki kolanowe mogłam zrezygnować z prowadzenia konia. Nie powiem było mi to na rękę bo obawiałam się, że mogę źle stanąć i powtórzyć swój wyczyn.
Tak czy siak Zuza nie spała na koniu tak jak to było na wcześniejszym turnusie :)






Terapię ręki mieliśmy z ciocią Anią Dacyk. Wcześniej nie mieliśmy z Anią do czynienia, ale już teraz będzie mi jej brakować, myślę że Zuzi też. Najbardziej "lajtowa" ciocia z odjechanymi pomysłami.  Gmyranie w dyni, rwanie papieru i tego rodzaju robienie "syfu" u Ani nie jest obce:D Ile dzieci mają przez to frajdy! Pamiętam jak dziś gdy Ania ćwiczyła z Zuzią malowanie pastelami ... ooo boziu jak młoda wygladała. Wtedy też ciocia zrobiła Zuzi pierwszy w życiu make upi upięła ślicznie włosy ah... co to był za dzień. Ciociu Aniu wiemy, że ciepłych słów Ci nie brakuje ale od nas masz wieeeeeeeeeeeelkiegoo buziaka! Będzie nam Ciebie bardzo brakować!:( 

Na dole foty z jesienno-dyniowej zabawy. Nie wiem kto miał większą frajdę Ania czy Zuzia :P wszyscy bawiliśmy się wyśmienicie!:D














W chwilach wolnych od zajęć Zuzi robiła różne głupie rzeczy takie jak wchodzenie pod łóżko, "jedzenie" swojego przyjaciela Lwa. W Złotowskim kinie odbyło się przedstawienie w którym to 2 Zabajkowe siostry zagrały 2 kopciuszkowe wstrętne siostry Zołza i Srołza w Złotowskim Kopciuszku tak się podobała Zuzi, że podczas oglądania śmiała się i chichrała.




Nie zapomnimy też o zajęciach w basenie tym razem z ciocią Kamilą i często z ukochana ciocią Anią W. Ile śmiechu ile nerwów to tylko wiemy my cztery. Największą radość sprawiało Zuzi skakanie po steperze. Kamila umieszczała go pod wodą, a Zuzi miała iść kilka kroków. Przeważnie zamiast chodzenia skakała. Gdy tylko miała "pływać" oczy jej szukały czerwonego stepera, a gdy miała go już pod nogami cieszyła się jak nie wiem... oddalając się od niego pokazywała swoje nie zadowolenie :P




Wujek Jacek też tym razem nas opuściła, ale na podmiankę dostaliśmy ciocię Krysię.Oj co ta kobieta ma za siłę, spokój w sobie. Oaza spokoju ta nasza Krysia. Zuza bardzo często protestowała i nie chciała zbytnio ćwiczyć, ale dzięki uporowi Krysi Zuza "polubiła" chodzenia za rączki. Dostaliśmy wiele cennych rad które mam zamiar wdrążyć.



Żeby nie było matka musiała nawywijać. Dbałam o swoje kolano cały turnus ale jak na złość dzień przed wyjazdem musiało się coś stać. Powtóreczka z rozrywki - kolano przeskoczyło. Zuzia siedziała sobie w misce, a ja zwijając się z bólu czekałam aż pojawi się nasza Gosia:P no i wszystko potoczyło się tak jak ostatnio:P Wszyscy żartowali, że jeżeli chce przyjechać następnym razem to albo z własnym prywatnym opiekunem, albo w gipsie od kostki po udo :D Więc do 3 razy sztuka:D jak kolejny raz stanie się to co teraz to chyba zmienimy ośrodek:D albo sama wezmę zajęcia dla siebie:P
Zuzi bardzo lubiła kąpiel w " żółtej wanience" !:D oto dowody :




Taki ten turnus był dla nas :P Będę mieć w pamięci każdą osobę dzięki której uśmiałam się jak nigdy. Dziękujemy tym którzy przyczynili się do tego naszego wspólnego uśmiechu. 

Po drodze z Zabajki pojechaliśmy do mojego kuzyna . Niestety go nie było, ale była jego żona i dzieciaki. Kuzynostwo Zuziowe już takie duże, a mieliśmy okazję spotkać się pierwszy raz :P Z Poznania pojechaliśmy na umówioną wizytę u prof. Moll. U niej dowiedzieliśmy się, że serduszko jest bez zmian, wsio jest utrwalone. Opowiedziałam jej historie o ząbkach małej, pani profesor powiedziała, że nie widzi przeciwwskazań do narkozy. Zuzi odpada szkliwo z zębów, jej ząbki wyglądają strasznie, a co za tym idzie zaczynają się infekcje które są groźnie dla jej serducha. W Irlandii stwierdzono, że na tamtejszą chwilę powinni usunąć jej 12 zębów, ale boją się ją uśpić w Cork i wyznaczyli nam wizytę w Dublinie. Dzięki uprzejmości pani profesor poznaliśmy bardzo sympatyczna panią dentystkę, która wytłumaczyła nam w czym problem. Z niecierpliwością czekałam na tą wizytę w Dublinie choć wiedziałam, że nic dobrego mi nie powiedzą.  Z Łodzi pojechaliśmy do domu. Następnego dnia odwiedziłam ortopedę, który to znowu ściągnął mi krew z kolana. Zuza wróciła do codzienności czyli rehabilitacji z wujem Leszkiem. Później jechaliśmy do rodziny Krakowiaków:D Odwiedziłyśmy ciocię Justynę z wujem Ernestem i nowym kuzynem Antkiem :P w między czasie była tam jeszcze inna kuzynka Marta z kuzynka Gabrysią i jeszcze pojawiła się koleżanka z wesela Ewa z Tomkiem i ich synkiem także świeżynka Dominik :P to był piątek i sobota




Z soboty na niedzielę byliśmy u braciszka i mojego chrześniaka oj jaki duży chłop z niego już prawie mały męzczyzna!:D Z Krakowa pojechaliśmy do Łąkty tam też większa część rodziny z która nie widziałam się chyba z 2 lata. Kuzynki się wybudowały mają  ładne domy:P Ale i tak najbardziej podobają mi się tamtejsze widoki. Zdarzało się, że spędzałam wakacje w Łąkcie za dziecka i buszowanie po tamtych terenach było wspaniałe.




Po Zabajce spotkałyśmy się też z turnusową ciocia Asią zwaną Jankesową fanką :D i z jej córą Agatką:P Był z nami nasz kochany wujo Pumba była też ciocia Gosia i Miłko.  Jechaliśmy świeżo co wyremontowaną piękną chorzowską "elką". Szkoda tylko, że póki co jest tylko jeden odcinek. Warto jednak się przejechać!;] Później spacerek po parku i chwilka na placu zabaw :P Ile radości jej daje bujanie na huśtawce wiemy tylko my!:D










 Przez swoje kolano musiałam zmienić datę powrotu do Irlandii. Chociaż dzięki temu zyskałyśmy wspaniale spędzony czas na wyjeździe. W bardzo miłym towarzystwie pojechaliśmy do Zakopanego poodwiedzać stare zakątki. Wycieczka co prawda była bardziej objazdowa z racji mojego kolana, ale była bardzo udana. Krótki spacer po Krupówkach, wjazd kolejką na Butorowy i spacer po Gubałówce był nieziemski. Te widoki, góry, niebo i my ! Aż się wracać nie chciało.














Z Zakopanego szybka wycieczka do słowackiego "tesco" :P i szukanie noclegu w Bukowinie Tatrzańskiej :P Następnego dnia plan był taki, że odwiedzimy Niedzicę. Tak też uczyniliśmy :P











Chcieliśmy jeszcze zahaczyć Auschwitz niestety samochód się zaczął psuć i musieliśmy wrócić do domku. Mimo wszystko ten czas był dla nas bardzo dobry, miły itd . Dziękuję :*