.

Image Map

niedziela, 31 marca 2013

Gościnnie....

Tak jak mówi stare przysłowie " kwiecień, plecień, bo przeplata, trochę zimy, trochę lata" , tak w tym roku się sprawdza. Jeszcze kilka dni temu słoneczko się przedzierało przez chmury, dziś już biało :) Większość ma już dosyć śniegu, zimy, i mrozu - lecz nie my! Mamy nadzieję, że wykorzystamy choć troszkę sanki. Niestety moje kolano nie jest jeszcze w pełni sprawne, ale czego się nie robi dla zabawy! Może się uda!



W zeszłą niedzielę Zuzol została z dziadkami, a ja wybrałam się do Krakowa. Odwiedziłam braciszka, bratową i ich dzieciaczki. Poznałam swojego chrześniaka :) Oj jak podrośnie to będzie łamał kobiece serduszka!! :) Tutaj dumna ciocia z Jasiem ...



Kochamy Kraków tak bardzo, że w poniedziałek będziemy tam 3 raz na chrzcinach Jasia :). Patrząc za okno widzę tylko maaaasę śniegu, czyli podróż będzie wesoła.

Zuz ostatnio stara się przyzwyczaić do spódniczek. Mało kiedy ma je zakładane mimo, że to dziewczynka, ale gdy już ją ma na sobie próbuje się jej pozbyć;) Przeszkadza jej najwidoczniej, liczę jednak na to, że taki ubiór przypadnie jej do gustu w przyszłości.



Muszę jeszcze napisać o nowej umiejętności Zuzi, a mianowicie o ściąganiu bodziaków :) szkoda tylko, że robi to od góry i zaczyna od wyciągnięcia ręki, ale postęp jest!:D To się liczy....


Z odwiedzinami wpadła ciocia Gosia z Miłkiem. Kolejne podrywy dziecięce miały miejsce u nas w domku... Zuza stopniowo oswaja się z dziećmi. Chcąc nie chcąc Pierdoła to taka "Zosia Samosia", wszystko woli robić sama. Bawić z dziećmi uczy się powolutku. Póki co idzie jej to całkiem całkiem :)








Z dzisiejszego dnia też dodam fotkę, a co!:D Zuza z lekką gorączką, po nieprzespanej nocy i marudzeniu dnia poprzedniego ...

Była tak wymęczona po tej nocy, że dziadek ululał ją w mgnieniu oka!:D


wtorek, 26 marca 2013

toż to jakieś fatum... :)

 Żeby nie było to znowu lekko mi się zaniedbało blog. Niestety tak to bywa jak się wszystko układa nie po naszej myśli. Zacznijmy od tych bardziej przyjemnych dla nas spraw. Odkąd wróciłyśmy z Zabajki co dnia Zuzia zaskakuje nas coraz bardziej. Jest silniejsza i to o wiele bardziej niż była, dźwięki jakie z siebie wydaje brzmią całkiem inaczej i jest ich więcej.

Zuzia to bardzo aktywne dzieciątko, ciężko ją utrzymać w miejscu i najlepszym wyjściem jest wymyślanie nowych zajęć , których jeszcze nie zna. Tym razem zabawa bibułą pociętą w paski :) chwila radości i znowu szał ciał. Szybko się nudzimy!:D





Jak już wszyscy wiemy Zuz to strrrrrrrrraszny narcyz. Codziennie ćwiczy swoje minki przed lustrem, a ja jak wredna matka mam z tego ubaw po pachy. Tu na śląsku też ma swój mini kącik lusterkowy i gdy tylko ma okazję przegląda się w nim.



Może troszkę o tym naszym felernym czasie. Nie dość, że skrzywdziło się moje kolano i kuśtykam to są same problemy. Zuziulowy paszport wygasł i żeby wyrobić nowy musiał pojawić się Zuzinowy tata. Muszę go lekko pochwalić bo starał się być przykładnym tatą i mu to wychodziło idealnie ;) Fakt faktem przyleciał do nas na 3 dni tylko po to żeby podpisać się na wniosku. Teraz czekamy na dokument. I takim o to sposobem nasza wizytacja w Polandii przeciągnęła się o kolejny miesiąc.



Tak jak już pisałam wcześniej po turnusie Zuz jest o wiele silniejsza. Potrafi zejść z łóżka i stanąć na własnych nogach. Na ćwiczeniach z rehabilitantem też zachowuję się lepiej. Wiadomo nie obejdzie się bez łez, ale fakt, że jest silniejsza sprawia, że ćwiczenia wychodzą jej dużo ładniej.


Kolejnym fatum było zamówienie bucików dla Zuzi. Bardzo ucieszyłam się, że dostaliśmy paczuszkę z bucikami. Niestety radość długo nie trwała. Okazało się , że pani pakująca pomyliła nasze zamówienie z inna panią i musimy teraz czekać, aż odeślemy je do siebie same:)

W październiku odwiedziły nas babcie Tenia i Wandzia. Z tej okazji napstrykało nam się trochę zdjęć. Chciałam je wywołać, a że udało mi się na gruponie znaleść okazję- zamówiłam. Nie dość ze firma okazała się być lekko opóźnioną, na maila z zapytaniem o kwotę do zapłaty odpisali dopiero w marcu, to jeszcze nie umieli dokładnie przepisać adresu. Efektem tego był mail od firmy, że mam kolejny raz zapłacić im za przesyłkę z powodu podania złego adresu. Jednak to nie był mój błąd po prostu pan źle spisał adres. Następnego dnia paczka ze zdjęciami w końcu została do nas wysłana!:D








Babcia Tenia pożyczyła z pracy kunia! Bardzo fajny kuń takiego samego mamy w domu. Tylko, że teraz Zuzia rozhulała się na nim tak bardzo, że czasami boję się, że z niego spadnie. Przechodzi przez niego, w sumie to przepełza, buja się na nim jak i nim :)

Pewnego dnia Zuzia mocno marudziła dostała smoczka i..... padła. Nie przeszkadzała jej twarda podłoga, szorstki dywan i zimno od podłogi.... po prostu padła...


Plusem dla odmiany jest kolejna kontrola kardiologiczna w Łodzi. Niestety podróż do niej lekko nam się przedłużyła - mega duży korek. Gdy jednak dojechaliśmy na miejsce po rozmowie z Panią Moll znowu wrócił spokój. W serduszku nie ma zmian, nic się nie pogorszyło.Zuzi organizm już sie tak zmienił, że wszystkie te wady i gratisy z nimi związane przyjmuje prosto na klatę. Kolejna kontrola za pół roku:)




Nie muszę wspominać o apetycie Zuzi. Czasami przechodzi samą siebie i pakuje w siebie tyle co nie jeden dorosły. Jak każdy jednak ma słabsze dni i nie je prawie nic. Efekt tego jest taki, że po 2 latach i 8 miesiącach waży lekko ponad 12,100 kg :) Nie licząc uwielbienia do makaronu, jabłka i banana kolejnym "ulubionym" są buraczki z ziemniaczkami i kurczaczkiem..... Dowód poniżej.






Pani porządkowa czyści wszystko szyby , podłogi, ściany i lustra, a na końcu sprawdza czy chusteczka dobrze smakuje. Zabawy z balonem chyba nigdy się nie skończą. Zawsze gdy jest balon w pobliżu łapie go i przytrzymuje nóżkami żeby choć przez chwilkę mogła ręką pojeździć po balonie, a ten wydaje wtedy taki nieznośny głos - jednak Ziucie się on podoba!




Troszkę nam się przeciągnęło i post zrobił się dłuuuuugaśny, ale spokojnie to już koniec. Pozdrawiamy serdecznie Was wszystkich :*

piątek, 8 marca 2013

Zabajkowe pożegnanie...bez przygód się nie obyło...:)

Tak to już bywa, że u nas bez przygód ani rusz. Tym razem też tak było, jednak mniej przyjemnie niż zawsze:) cały czas jakieś kłody pod nogi :)
Zacznę od tego, że czas turnusu dobiegł końca. Z jednej strony bardzo nas to ucieszyło w końcu mały odpoczynek, a z drugiej będziemy tęsknić za wszystkimi zabajkowymi ciociami i wujkami.
W sobotę namówiłam ciocię Ewę, żeby zabrała nas na światłowody. Niestety nic a nic Zuzi się nie podobały wolała lusterka i zabawki. Tym światełkom już się chyba termin ważności skończył bo świecić nie chciały zbytnio:(  Wiemy już, że na takie rarytaski to nie w Zabajce ;P





W niedzielę dzień zaczął nam się fatalnie tuż przed muzykoterapią Zuzi skręciłam kolano - nie wyglądało to dobrze - kolano wyszło prawą strona. Sama nie wiem jak to się stało, stałam z mała na ręku obróciłam się po serek i masz ! Skrzywdzone kolano. Tego samego dnia odwiedzili nas Mieziaki dziadki Zuzi od strony taty. Przyjechali z wujkiem Pawłem i Zuzową kuzynką Matyldą. Długo niestety nie byli bo się spieszyli no i w sumie ja też jechałam na pogotowie z tą biedną nogą. Na pogotowiu założyli mi szynę i kazali leżeć. Niestety na ośrodku się nie dało. W poniedziałek  przyjechały Kępinki żeby mi pomóc przy mojej niedyspozycji. Od rana był misz masz. Dobrze, że w poniedziałek pomogły mi dziewczyny bo było by ciężko. Od wtorku kolejny szał ciał. Zaliczyliśmy wszystkie zajęcia i pożegnaliśmy się chyba z każdym.






Pożegnaliśmy wujka Jacka i siostro-ciocię Anie. Na ostatnich zajęciach z wujem nie była w formie. Chyba była już przesilona tymi wszystkimi zajęciami albo ucieszyła się, że już ma dziadków przy sobie. Ciocię Sylwię również udało nam się pożegnać. Na do widzenia razem z ciocią rysowałam kwiatki :)





Na biomasażu u cioci Pauliny jak zawsze miałam pole do popisu. U Pauliny może robić wszystko siedzieć, leżeć na brzuchu, bokiem, tyłem hah, aż czasami śmiesznie to wyglądało jak ciocia musiała dopasowywać się do Zuzi.






Na koniu jak to na koniu bywa Zuza padła . Nie wiem jak to się dzieję, ale koń działa na nią usypiająco.



To co dobre szybko się kończy no i turnusu czas już minął. Wiem na pewno, że w październiku jeżeli uda nam się uzbierać 5tysięcy złotych to znowu pojedziemy na turnus.