Zuzia to bardzo aktywne dzieciątko, ciężko ją utrzymać w miejscu i najlepszym wyjściem jest wymyślanie nowych zajęć , których jeszcze nie zna. Tym razem zabawa bibułą pociętą w paski :) chwila radości i znowu szał ciał. Szybko się nudzimy!:D
Jak już wszyscy wiemy Zuz to strrrrrrrrraszny narcyz. Codziennie ćwiczy swoje minki przed lustrem, a ja jak wredna matka mam z tego ubaw po pachy. Tu na śląsku też ma swój mini kącik lusterkowy i gdy tylko ma okazję przegląda się w nim.
Może troszkę o tym naszym felernym czasie. Nie dość, że skrzywdziło się moje kolano i kuśtykam to są same problemy. Zuziulowy paszport wygasł i żeby wyrobić nowy musiał pojawić się Zuzinowy tata. Muszę go lekko pochwalić bo starał się być przykładnym tatą i mu to wychodziło idealnie ;) Fakt faktem przyleciał do nas na 3 dni tylko po to żeby podpisać się na wniosku. Teraz czekamy na dokument. I takim o to sposobem nasza wizytacja w Polandii przeciągnęła się o kolejny miesiąc.
Kolejnym fatum było zamówienie bucików dla Zuzi. Bardzo ucieszyłam się, że dostaliśmy paczuszkę z bucikami. Niestety radość długo nie trwała. Okazało się , że pani pakująca pomyliła nasze zamówienie z inna panią i musimy teraz czekać, aż odeślemy je do siebie same:)
W październiku odwiedziły nas babcie Tenia i Wandzia. Z tej okazji napstrykało nam się trochę zdjęć. Chciałam je wywołać, a że udało mi się na gruponie znaleść okazję- zamówiłam. Nie dość ze firma okazała się być lekko opóźnioną, na maila z zapytaniem o kwotę do zapłaty odpisali dopiero w marcu, to jeszcze nie umieli dokładnie przepisać adresu. Efektem tego był mail od firmy, że mam kolejny raz zapłacić im za przesyłkę z powodu podania złego adresu. Jednak to nie był mój błąd po prostu pan źle spisał adres. Następnego dnia paczka ze zdjęciami w końcu została do nas wysłana!:D
Babcia Tenia pożyczyła z pracy kunia! Bardzo fajny kuń takiego samego mamy w domu. Tylko, że teraz Zuzia rozhulała się na nim tak bardzo, że czasami boję się, że z niego spadnie. Przechodzi przez niego, w sumie to przepełza, buja się na nim jak i nim :)
Pewnego dnia Zuzia mocno marudziła dostała smoczka i..... padła. Nie przeszkadzała jej twarda podłoga, szorstki dywan i zimno od podłogi.... po prostu padła...
Plusem dla odmiany jest kolejna kontrola kardiologiczna w Łodzi. Niestety podróż do niej lekko nam się przedłużyła - mega duży korek. Gdy jednak dojechaliśmy na miejsce po rozmowie z Panią Moll znowu wrócił spokój. W serduszku nie ma zmian, nic się nie pogorszyło.Zuzi organizm już sie tak zmienił, że wszystkie te wady i gratisy z nimi związane przyjmuje prosto na klatę. Kolejna kontrola za pół roku:)
Nie muszę wspominać o apetycie Zuzi. Czasami przechodzi samą siebie i pakuje w siebie tyle co nie jeden dorosły. Jak każdy jednak ma słabsze dni i nie je prawie nic. Efekt tego jest taki, że po 2 latach i 8 miesiącach waży lekko ponad 12,100 kg :) Nie licząc uwielbienia do makaronu, jabłka i banana kolejnym "ulubionym" są buraczki z ziemniaczkami i kurczaczkiem..... Dowód poniżej.
Pani porządkowa czyści wszystko szyby , podłogi, ściany i lustra, a na końcu sprawdza czy chusteczka dobrze smakuje. Zabawy z balonem chyba nigdy się nie skończą. Zawsze gdy jest balon w pobliżu łapie go i przytrzymuje nóżkami żeby choć przez chwilkę mogła ręką pojeździć po balonie, a ten wydaje wtedy taki nieznośny głos - jednak Ziucie się on podoba!
Troszkę nam się przeciągnęło i post zrobił się dłuuuuugaśny, ale spokojnie to już koniec. Pozdrawiamy serdecznie Was wszystkich :*