W drodze na chrzciny pogoda była zacna :) ale jak już dojechaliśmy na miejsce okazało się, że na śląsku było bardziej biało. Chrzciny jak to chrzciny kościółek, później obiadek i fru do domu bo dziadek musiał iść do pracy. Zuza tradycyjnie musiała zasnąć z nogami w szpagacie :) , ale choć troszkę pobawiła się z dziewczynami.
Chrzciny odbyły się 1.04 czyli w poniedziałkowy prima aprilis :) znowu w Krakowie pojawiłyśmy się w czwartek i w soboto-niedzielę :) Czwartkowe spotkanie nie było zbyt długie, ale zdążyłyśmy się spotkać z ciocią Marta i Gabrysią oraz z oczekującą potomka ciocia Justynką :) Na weekend wybrałyśmy się natomiast do wujka Grzesia. Zwiedziłyśmy Niepołomice i spędziłyśmy wspaniały rodzinny weekend.
W ten weekend pojechałyśmy do stolicy !:D Zaprosili nas państwo S. wraz z Alicją. Podróż z dzieckiem w PKP to nie lada wyczyn. Wózek nie mieścił się w drzwi gdyby nie jakiś pan który wysoko podniósł kadilaka to byśmy nie weszły. Udało nam się doczłapać do przedziału. Gdy tak siedziałyśmy nagle otworzyło się okno ;o
Oj trzeba sobie było poradzić całą drogę bez picia :D ale działało. Zuz była bardzo śpiąca - w sumie to była jej godzina na spanie. Zasnęła bardzo szybko. Niestety siedzenia nie są przystosowane do spania :D i z tym musiałyśmy sobie poradzić...
Z dworca odebrała nas ciocia z wujkiem i pojechaliśmy do ich hacjendy. Była tam i Ala - Zuzowa koleżanka. Przywitanie było dość drastyczne ale po chwili dziewczynki się przyzwyczaiły do siebie i było dobrze. Pierwszej nocy Zuza źle się czuła i nie spała prawie nic. Miała problemy z brzuszkiem. Za to kolejną noc przespała calusieńką.
W drugi dzień poszłyśmy z Iloną i małymi na spacer po Pruszkowie. Ciocia oprowadziła nas po swoim terenie. Ala nawet próbowała obudzić Pierdołę, ale się nie udało... Spała jak zabita.
Czas na grzeczną zabawę też się znalazł... Choć Zuza porusza się tylko na pupie Ala była dla niej bardzo opiekuńcza, dzieliła się zabawkami, czasami też jej zabierała. Tak to już jest że silniejsi mają łatwiej :)
Po spacerku gdy wróciłyśmy do domku przyjechał wujcio Jarek i pojechaliśmy do centrum Warszawy. Natrafiliśmy na rocznice Smoleńską ludzi co nie miara, pełno flag , telewizji itd... Spacerek po Śródmieściu, a później wycieczka objazdowa :) Państwo S. zadbali o nas tak, że o ho ho ..!:D
Dzieciaki padły bardzo szybko. Następnego dnia wspólna zabawa i znowu podróż pociągiem.. Tym razem w lepszych warunkach :) i jak to bywa znowu Zuziowa pora na sen...
I na sam koniec fotki pożegnalne... W końcu wracamy do Irlandii 18 kwietnia startujemy! Z moim kolanem nie ma jeszcze dobrze, ależ ile można siedzieć trzeba wracać!