Ogrodnik ze mnie żaden, ale dzięki uprzejmości cioci K dostałyśmy w prezencie poziomki :) Tutaj w Irlandii chyba nigdy nie widziałam ich w sklepie tym bardziej doczekać się nie mogę jak zjem choć jedną taka małą, smaczną poziomeczkę mniaaam. Poziomka miała troszkę ciasno dlatego trzeba było ją przesadzić. Zakupiłyśmy doniczki, ziemię, łopatki i do dzieła. Swoją dziewiczą przygodę z ogrodnictwem przeżyła Zuzia:) Mało ważne, że ziemia była dla niej jak piasek na plaży. Mało ważne, że urwała dwa listki śmiejąc się z tego. Mało ważne, że sama do końca nie wiedziała o co kaman... Ważne, że był fun!
Jak to Zuzia na wolności tak i tym razem poczuła wiatr w żaglach i pomykała po całym patio jak szalona. Obowiązkowo zaliczając trampolinę :) Dawno na niej nie podskakiwała ... przypomniała sobie jak to fajnie się hopsa :)